. .
Logo Fani piłki nożnej!
Eksperci w dziedzinie futbolu
 
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Fani piłki nożnej! Strona Główna » Menedżery internetowe i gry piłkarskie
. Japońska Lechia :) Go back
Autor Wiadomość

Jak Ci sie podoba??(tylko szczerze :P )
a) świetne
33%
 33%  [ 3 ]
b) dobre
44%
 44%  [ 4 ]
c) średnie
22%
 22%  [ 2 ]
d) kiepskie
0%
 0%  [ 0 ]
e) katastrofalne
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 9

Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
master_of_flamaster napisał:
Masahiko napisał:
PS. Klaudia i Milkiway(Baton) to moja żona Laughing Laughing
Za bigamię w naszym kraju można nawet do pierdla iść.


Jaka Bigamia?? tosz to jedna osoba, ale nawiazanie do naszych dwoch forumowych kobiet Laughing tu nic nie jest przypadkowe!!

Post został pochwalony 0 razy
MILKIWAY


Dołączył: 25 Paź 2005
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Jak juz wspominalam na gg... jezeli glowny bohater zdradzi swoja bigamiczna rodzine, to chyba (prawie) wszystkie forumowe panie strzela focha i bedzie po moderatorze, przykro mi.. nie ma ze bija, po porstu end...

tu ma byc happy end, a nie jakies wieczory zarwane z chusteczkami !!!

Post został pochwalony 0 razy
Panienka_Kochajaca_Sport


Dołączył: 27 Gru 2005
Posty: 1671
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Trójmiasto
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Masahiko napisał:
rano obudziłem się na szczęście w swoim domu i w swoim łóżku.


Łeeee..... Razz

Post został pochwalony 0 razy
michael.ovi


Dołączył: 23 Paź 2005
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sandomierz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Panienka_Kochajaca_Sport napisał:
Masahiko napisał:
rano obudziłem się na szczęście w swoim domu i w swoim łóżku.


Łeeee..... Razz


Nooo... skoro tak ci się podobały pośladki Pani Aspazji, to mogłeś wykorzystać szansę Wink Choć myślę, że nadarzy się taka jeszcze nie raz Wink

A kiedy na swojej drodze mnie napotkasz? Wink Masz już jakiś plan? Smile

Post został pochwalony 0 razy
master_of_flamaster


Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 8331
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z planety Saturn
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
michael.ovi napisał:
Panienka_Kochajaca_Sport napisał:
Masahiko napisał:
rano obudziłem się na szczęście w swoim domu i w swoim łóżku.


Łeeee..... Razz


Nooo... skoro tak ci się podobały pośladki Pani Aspazji, to mogłeś wykorzystać szansę Wink Choć myślę, że nadarzy się taka jeszcze nie raz Wink

A kiedy na swojej drodze mnie napotkasz? Wink Masz już jakiś plan? Smile
Będziesz pracował dla innej gazety i pisał, że ja wypisuję bzdury, że jestem kibicem Arki etc Smile Jak w zyciu, panie dziejku Smile Tylko, że w realu kłócimy się w skali europejskiej Wink

Post został pochwalony 0 razy
michael.ovi


Dołączył: 23 Paź 2005
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sandomierz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
E tam... mam nadzieję, że Masahiko odrzuci twój pomysł i da mi jakąś lepszą rolę Wink Mógłby zrobić jakiś wątek z południowoamerykańskim akcentem Wink

Post został pochwalony 0 razy
master_of_flamaster


Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 8331
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z planety Saturn
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
michael.ovi napisał:
E tam... mam nadzieję, że Masahiko odrzuci twój pomysł i da mi jakąś lepszą rolę Wink Mógłby zrobić jakiś wątek z południowoamerykańskim akcentem Wink
Nieślubny syn Pablo Escobara pragnący odbudować imperium ojca? Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
michael.ovi


Dołączył: 23 Paź 2005
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sandomierz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Sam żeś nieślubny Wink

Post został pochwalony 0 razy
Panienka_Kochajaca_Sport


Dołączył: 27 Gru 2005
Posty: 1671
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Trójmiasto
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
master_of_flamaster napisał:
Będziesz pracował dla innej gazety i pisał, że ja wypisuję bzdury, że jestem kibicem Arki etc Smile


Ty kibcem Arki Rolling Eyes Jeszcze czego Razz Hmm a później się z Ovim spotkacie na jakieś konferencji prasowej, czy coś, porozmawiacie, i tak się rozwinie wasza interesująca znajomość, wymienicie się numerami koma itd.... I w ten oto sposób będziemy mieć pierwszą gejowską parę w tym opowiadaniu Smile Można by może jeszcze dorzucić jakiś wątek z Metalem, bo w końcu to on was tak po części połączył... Wink

Post został pochwalony 0 razy
michael.ovi


Dołączył: 23 Paź 2005
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sandomierz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Ty się Klaudia lepiej postaraj, żeby cię Puco dla Pani Aspazji nie rzucił! A nie wyjeżdzasz sobie i zostawiasz męża sam na sam z pięknymi pośladkami Pani Aspazji Razz

Post został pochwalony 0 razy
master_of_flamaster


Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 8331
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z planety Saturn
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
michael.ovi napisał:
Ty się Klaudia lepiej postaraj, żeby cię Puco dla Pani Aspazji nie rzucił! A nie wyjeżdzasz sobie i zostawiasz męża sam na sam z pięknymi pośladkami Pani Aspazji Razz
Ona jest chyba w Niemczech więc to Puco powinien się martwić Razz

Post został pochwalony 0 razy
Panienka_Kochajaca_Sport


Dołączył: 27 Gru 2005
Posty: 1671
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Trójmiasto
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Bosz, przecież specjalnie wyjechałam Smile Przyjadę, zastanę ich razem, zajętych sobą, zażądam rozwodu i już Razz Ile można z jednym mężczyzną wytrzymać Razz

I to z trenerem Lechii.... Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Przebudziłem się rano i ze szczęśliwą miną zobaczyłem znajome, lekko żółtawe ściany sypialni. „Nie ma to jak w swoich własnych czterech kątach” – pomyślałem i spojrzałem na wielki zegar wiszący na ścianie. Wskazywał za pięć minut siódmą. Trochę zaspałem, ale spokojnie zdążę do klubu na poranny trening. Oczywiście wcale nie musiałem jechać. Trening przeprowadziliby moi trenerzy i nie byłoby problemu. Jednak nie korzystam z tej możliwości i nie odpoczywam. Co dziennie czekają mnie różne zajęcia. Dzisiaj miałem zamiar przejrzeć kasety z grą dwóch zawodników rodem z Ghany. Dlaczego chciałem jechać na trening? Zależało mi na rozmowie z piłkarzami i podniesieniu morale zespołu. Nie będzie to zapewne łatwe, ale postaram się przemówić trochę do ich ambicji, a trochę i do sumienia. Jedyną moją bolączką była możliwość spotkania Aspazji. Niezbyt miło wspominałem wczorajszy wieczór kiedy to musiałem pomagać się jej wspinać do mieszkania, a później ten niespodziewany pocałunek. Na całe szczęście szybko wybiegłem z mieszkania i po kilku minutach jazdy autem byłem już u siebie. Cała ta sytuacja stawała się coraz bardziej nieprzyjemna. Muszę jednak z tym żyć. Poszedłem do kuchni i zjadłem jajecznice z 8 jajek.



**


Odrzuciłem piłkę biegnącemu po nią Gregorkowi.
- Dzień dobry trenerze – rzucił i natychmiast zaczął biec w stronę pozostałych ćwiczących kolegów.
- Dzień dobry – odpowiedziałem.

Jednak spóźniłem się na trening. Wszystko to przez [link widoczny dla zalogowanych]. Poczekałem na koniec treningu i wszedłem z piłkarzami do szatni. Atmosfera była średnia. Część piłkarzy chciała szybko się przebrać i wyjść do domu, a inni wciąż bawili się pod prysznicem.
- Witam serdecznie – zacząłem stosunkowo miło.
- Chciałem z wami porozmawiać o ostatnich dwóch meczach ligowych.
- Przepraszam trenerze, a czy to musi być teraz?? Mój brat bierze ślub dzisiaj i bardzo się spieszę – zapytał Kawa
- Możesz iść
- Wracając do wczorajszego meczu to jestem zawiedziony. Zależało mi na pokazaniu się na Śląsku. Często słyszałem niepochlebne wypowiedzi na nasz temat właśnie z tamtych okolic. Dostawałem dziwne e-maile. Nie mówiłem wam tego.
- A to skur***** - powiedział któryś piłkarz.
- Właśnie dlatego nie chciałem wam tego mówić. Bałem się, ze wywoła to w was tylko niepotrzebną agresję. My na głupie prowokacje musimy odpowiadać świetną grą. Zagraliśmy słabo. W ogóle nie funkcjonowały skrzydła. Środka nie udało się zagęścić i przez to rywale wjeżdżali w nas jak w masło. Zagraliśmy mało ambitnie i agresywnie. Chodzi mi o taką sportową złość, takie zacięcie. Często widziałem jak niektórzy z was odkładali nogę bojac się ostrego starcia. I wy chcecie wygrywać mecze? Taką grą? Z kim i z czym? Nie jesteście wirtuozami piłkarskimi i nie oczekuje od was jakiś niewiarygodnych sztuczek technicznych. Chce jedynie, abyście wychodzili na boisko i walczyli na całej szerokości i długości. Walczyć i jeszcze raz walczyć. Musimy grać szybko i najlepiej z pierwszej piłki. Nie wyjdzie. Trudno. Następnym razem wyjdzie. Trzeba umieć ryzykować. Zagrać tak, aby przeciwnikowi odniechciało się grać. Nie chciałem wam tego mówić, ale prowadzę indywidualne ocenianie waszej gry. Po zakończeniu sezonu, jeżeli będziemy jeszcze razem pracować to każdego z was podsumuję. Teraz przepraszam, ze zająłem wam czas i mam nadzieję, ze w następnym meczu zobaczę walkę, ambicję, zaangażowanie i trochę piłkarskich podstaw. To powinno wystarczyć. Bez szaleństw. Dziękuje i przepraszam. Do widzenia.

Wyszedłem z szatni szybko i nie słyszałem nawet komentarzy piłkarzy. Wychodząc na ulicę przystanąłem przy klubowym kiosku i zakupiłem regionalną gazetę sportową. Na pierwszej stronie widniał wielki tytuł: „Wielka kompromitacja”. Kilka informacji dotyczącej naszej ostatniej wyprawy do Wrocławia. Otwierając na następnej stronie zobaczyłem całą stronę relacji z naszego ostatniego meczu. Przytoczę tylko fragment tekstu:

„ Zespół Lechii kompletnie się skompromitował swoim występem we Wrocławiu. Zawodnicy sprawiali wrażenie zupełnie nieprzygotowanych do rozgrywek. Dobry początek sezonu to tylko szczęście co teraz zupełnie dobrze widać. Mogę się mylić, ale Masahiko kompletnie nie nadaje się do roli pierwszego szkoleniowca. Bo co to za trener?? Szkolił kilku juniorków w warszawskiej Agrykoli i już robi z siebie wielkiego szkoleniowca. Mniejsza z japońskim trenerem, o którym szkoda pisać. Przyczyną klęski było fatalne ustawienie druzyny, która nie wiadomo czemu gra z jednym defensywnym pomocnikiem i zamiast dla równowagi wprowadzić ofensywnie grającego środkowego to Masahiko drugiego środkowego ustawia niedużo bardziej ofensywnie. Tylko świetna postawa Bąka zapewniła drużynie to, że wraca tylko z jednym golem. Zresztą Bąk to od początku jedyny poważny człowiek w tej druzynie. Nowe nabytki Lechii to śmiech na sali. Jackiewicz to chyba nie wie po co wyszedł na boisko. Gregorek i Gilcimar to cienie napastników z pierwszej ligi – wyglądają jakby grali tutaj za karę. Mecz był słaby i tylko dzięki dobrej postawie gospodarzy można powiedzieć, ze mecz się odbył, bo piłkarze Lechii przeszli obok spotkania. Czyżby wyjazd dzień wcześniej (kolejny świetny pomysł Masahika) nie był najlepszym rozwiązaniem?”

Dalej czytać już nie mogłem. Byłem po prostu wściekły. Oczywiście autorem tekstu był master. Człowiek coraz bardziej działał mi na nerwy, ale akurat na prasę jestem do pewnego stopnia odporny.


**


Kolejne spotkanie to mecz u siebie z Polonią Bytom. Była to niezwykła szansa na odrobienie strat i spokojne wspięcie się w tabeli ligowej.[link widoczny dla zalogowanych]. Po kilku mocnych słowach w szatni zespół zaczął obiecująco. Kilka ładnych akcji i bramkarz rywali miał kłopoty, ale ze swojej pracy wywiązywał się należycie. Kolejno Gregorek, Pastuszka i znowu Gregorek nie potrafili w świetnych okazjach zdobyć gola. Tuż przed przerwą do piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego świetnie wyskoczył Jackiewicz, ale jego dobry strzał obronił bramkarz. Koniec pierwszej części meczu. Byłem niezadowolony z braku skuteczności, ale sama gra mogła się podobać. Szybkość i zdecydowanie moich piłkarzy zdecydowanie górowały nad zawodnikami z Bytomia. W przerwie musiał zejść Gregorek, więc w jego miejsce posłałem Gilcimara, a za słabego Babe puściłem Bednarka. Liczyłem, ze może ten zawodnik swoimi świetnie wykonywanymi stałymi fragmentami gry zdobędzie gola. Druga połowa to ciągle moje ataki. Najdłuższa akcja meczu skończyła się jedynie rzutem rożnym. Dośrodkowanie Pastuszki i.... GOL!!! Gilcimar w krótki róg, piłka przechodzi wzdłuż lini końcowej i trafia do bramki!!! Wreszcie strzelamy gola!! Co za szczęście!! Teraz tylko dowieść wynik do końca i zwycięstwo nasze!! Miałem nadzieje, ze moi gracze pokuszą się o kolejne gole. Kilka minut później niezbyt groźna akcja Bytomian. Mocne dośrodkowanie, z piłką mija się Kowalczyk, a z główki uderza Wania. Na posterunku Bąk. Cóż jednak za błąd Lody!! Wania dobiega do wolnej piłki i uderza do pustej bramki. Loda pozwolił mu na takie zagranie!! K**** mać!!! Remis!! A było tak pięknie. Trzeba ruszyć do ataku, aby odrobić straty i wygrać!! Szybka zmiana. Kubik schodzi, a na boisku pojawia się trzeci napastnik – Kawa. Przechodzimy na system z trójką atakujących. Trenowaliśmy to dosyć często. Atakowaliśmy, ale co z tego skoro nasze skrzydła po raz kolejny zawodziły!!!! Mało dośrodkowań. Braki widać było w każdym elemencie gry. Byłem załamany. Czułem, ze tego meczu nie wygramy. Kolejny kontratak gości, ale tym razem dobrze Szulik. Znowu strata piłki i goście ruszają z akcją. Piłka na skrzydło i górna piłka w pole karne, czyli to co najczęsciej wykonywali gracze Polonii. Wydawało się, ze i tym razem im się nie udało. Jaka ta piłka jednak przewrotne. Straciliśmy gola. Nie chce mi się już więcej o tym myśleć. Polegliśmy w zwycięskim meczu. W szatni wszyscy siedzieli cicho i jedynie kapitan Bąk starał się pocieszyć kolegów. Sam podziękowałem im za grę i pojechałem do domu. Miałem dość piłki.






**


Gdy jednak wróciłem do domu i po zjedzeniu usiadłem w fotelu przypomniałem sobie, że oto zaraz zacznie się mecz reprezentacji [link widoczny dla zalogowanych]. Niezwykle ważny pojedynek. Włączyłem TV. To co zobaczyłem przeraziło mnie. Polacy przegrywali 0:2. Minęła właśnie 20 minuta meczu. SZOK. Oglądałem jeszcze chwilę i poszedłem spać do pustego niestety łóżka. Miałem jednak wielką ochotę na coś jeszcze tego wieczora.



**



Miałem pierwsze myśli o rezygnacji. Trzy porażki to jednak za mało, zwłascza, ze świetnie wystartowaliśmy. Strata do czołówki wcale nie była duża i miałem nadzieję, ze włączymy się do awansu. Myśli miałem jednak czarne. Po nienajlepszym ostatnim meczu postanowiłem zmienić bramkarza. Za Bąka między słupkami we Włocławku zagra Sobański. Decyzję podjąłem zaraz po meczu z Polonią. Nie wiem czy zda to egzamin, ale chce trochę wstrząsnąć drużyną. Sądze, iż pomysł nienajgorszy. Przed samym wyjazdem walnąłem flaszeczkę sake i wsiadłem do autobusu. Jeśli i tym razem przegramy opije się jak świnia.

Mecz rozpocząłem [link widoczny dla zalogowanych] niż ostatnio i kilku piłkarzy było co najmniej zdziwionych moimi decyzjami. Była to jednak moja sprawa i nie miałem zamiaru tłumaczyć zawodnikom co i jak. Już na początku meczu szansę miał Kawa, ale strzelił koszmarnie i Mioduszewski spokojnie wyłapał piłkę. Chwilę później znów Kuba przy piłce i znowu groźna akcja. Szulik pieknie obsłużył Kawe i młody napastnik przestrzelił w idealnej wręcz sytuacji. Co się odwlecze... Ładna akcja Kowalskiego i dośrodkowanie, które na bramkę zamienia nie kto inny jak Grzesiu Król. Mimo utraty bramki Kujawiak wciąż grał mizernie, a moi gracze z wielkim animuszem grali świetnie. Kolejna akcja i tym razem Pastuszka niecelnie. Jedna z nielicznych akcji gospodarzy. Lewy pomocnik przedziera się swoją stroną. Błąd Kowalczyka, ale jeszcze większy Sobańskiego, który pozwala na oddanie strzału przez Kalu. Nasz bramkarz popełnia koszmarny błąd. Mamy remis. Nie wierzyłem, aby długo się utrzymał, ponieważ rywale po prostu nie istnieli na boisku. Oprócz tej jednej jedynej akcji. Kawa, Kowalski, Szulik, Żuk, Kawa – to kolejni gracze z szansami na bramki i nic. Wciąż bez bramek. Tak się utrzymało do przerwy. [link widoczny dla zalogowanych] były zdecydowanie na naszą korzyść. Zmieniłem Króla narzekającego na uraz, a zastąpił go Gilcimar. Mecz o dziwo się wyrównał, a swoja szanse miał nawet napastnik gospodarzy – Kalu. Mi zawodnicy na za dużo pozwalali. Później szansa Pastuszki i strzał broni bramakrz. Nadeszła feralna 74minuta i znowu Kalu i tym razem już bramka. Ku*** co za ludzie... Ja pier****. Nie, nie nie!!! Szybka zmiana. Kawa schodzi, a za niego Gregorek. Nic to nie daje. Kontratak gospodarzy i jest po meczu. Kolejna słaba interwnecja Sobańskiego i mamy 3:1. Usiadłem na ławce i spokojnie oglądałem „popisy” zawodników na boisku. Jeszcze jedna akcja. Iddi dośrodkowuje i Gregorek strzela. Poprzeczka!! Ale nie!! Jest dobitka i mamy już tylko 3:2. Ja już jednak nawet nie mam złudzeń. Mecz kończy się takim wynikiem. Nawet nie wszedłem do szatni podziękować piłkarzom za grę. Zrobił to za mnie mój sparaliżowany asystent.






Jadąc już autobusem do Gdańska zapragnąłem obejrzeć mecz Polska – Walia. Okazało się, ze autobus nie miał mozliwości włączenia TV, a na zatrzymanie nie było czasu. Włączyłem radio i słuchając relacji zasnąłem.

Po raz kolejny byłem na naszym stadionie gdzie gralismy mecz z Wisłą. Trener Wiślaków, jakiś taki trochę cyganowaty, co rusz wymachiwał rękami i pokrzykiwał na graczy. Ja zaś nie mogłem wydobyć z siebie głosu. Stanąłem jak wryty. Na plecach czułem wzrok Waresa. Zacząłem się panicznie bać. Kibice głośno nas dopingowali i co rusz wykrzykiwali moje nazwisko. Nie czułem jednak nic oprócz strachu. Widziałem jak zawodnicy siedzący na ławce obgryzają ze zdenerwowania paznokcie. Zaczęła mnie swędzieć noga, ale nie mogłem jej podrapać. To było nie do wytrzymania. Obudziłem się. Właśnie mijaliśmy jakiś motel i ostre światła neonów biły mnie po oczach. Byłem zlany potem. Radio już tylko szumiło. Ciekawe jaki wynik? I z tym pytaniem zasnąłem już na dobre.


DODATEK

[link widoczny dla zalogowanych] - po 9 kolejce

Post został pochwalony 0 razy
master_of_flamaster


Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 8331
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z planety Saturn
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Po co tego Bąka zdejmowałeś? Za jeden słaby mecz? Bosz, to u mnie Kahn już dawno grzałby ławę mimo, że puścił zalewdie 9 bramek w 26 meczach...
Ogólnie opek niezły ale jedna ten pomysłz wymianą bramkarza niezbyt trafiony Wink

Post został pochwalony 0 razy
Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
master_of_flamaster napisał:
Po co tego Bąka zdejmowałeś? Za jeden słaby mecz?


Za co? nie wiem. Chciałem nimi wstrząsnac Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
master_of_flamaster


Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 8331
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z planety Saturn
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
No to świetny pomysł miałeś Razz
Trzeba było wymienic atak, ew. obrone ale nie bramkarza Smile Nie wiem czy u was tak jest ale u mnie np. obrona bez Kahna nie istnieje, dlatego nowych bramkarzy wprowadzam do zespołu bardzo ostrożnie Smile A na pewno nie rzucam ich na najgłębszą wodę Razz

Post został pochwalony 0 razy
Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
- Sujo
- Sujo
- seiza ma-ai?
- tsuki soto yame
- zarey jo eri
- ayuni ashi chikama jodan.
- Sayonara
- Sayonara



**



„Znowu dziś widze zachód słońca, znowu udało się doczekać końca...”. W radiu leciała muzyka, a mi wciąż w głowie tkwiła wczorajsza, krótka rozmowa z Kazuyoshim. Sprawa wygladała nieciekawie, lecz co zrobić? Rezygnować? Czy może zaryzykować i zostać? Pytania te na razie pozostawały bez odpowiedzi. „Nie mam potrzeby zbyt wiele wiedzieć, nie mam potrzeby wiedzieć zbyt wiele. Wszystko skończy się jak myślałem, wsyp mnie do morza stąd przyjechałem”...



**



Siedziałem na ławce rezerwowej i myślami błądziłem wszędzie. Byłem w Niemczech z moją żoną, w Japonii, czy na boisku z piłkarzami. Byłem załamany, a tu przed nami wcale nie łatwy mecz z Polkowicami. [link widoczny dla zalogowanych] odmieniłem. Obronę postarzałem. Na boisku pojawili się Janus, Pęczak i Kalkowski. Zmieniłem również ustawienie. Przesunąłem defensywnego pomocnika na środek i tak oto wyszliśmy ustawieniem 4-4-2. W ataku obok Gregorka wyszedł Kuba Kawa. Młodzieniec na treningach był skuteczny i bardzo ambitny. Rywale żadnymi nazwiskami nie straszyli, ale jako kolektyw mogli być mocni. Już pierwsza akcja meczu pokazała, że nie trzeba było się ich bać. Szybka akcja piłkarzy i bramkarz gości miał spore kłopoty. Chwile później Kawa uderzał na bramkę, a do piłki odbitej od jednego z obrońców dobiegł Gregorek wpakowując ją do bramki!! Bramka!! Zawodnicy po tym golu jakby trochę siedli. Nawet rywale mieli jedną z niewielu okazji w tym spotkaniu. Jednak w 30minucie niezwykle aktywny Kawa huknął w okienko zdobywajac cudowną bramke!! 2:0!! W przeciągu kolejnych pięciu minut nasi napastnicy mieli kolejne dwie szanse – niestety niewykorzystane. Przerwa. Kazałem się rozgrzewać Jackiewiczowi, który miał zastąpić Idde. Niezły mecz Ghańczyka, ale widać, że jeszcze trochę mu brakuje do formy. Druga połowa to nuda totalna. W pewnym momencie na trybunach widziałem kilkoro ludzi, którzy autentycznie przysnęli. Zmieniłem Kalkowskiego na Bławata. Świetny rajd Bednarka, ale brzydki faul obrońcy. Czerwona kartka i rywale w „10”!! Rzut wolny. Do piłki podchodzi Kawa i piekielnie mocno uderza na bramkę. Piłka ląduje w siatce, tuż pod poprzeczką!! Coś wspaniałego. 6 minut później, w 82 minucie, Gregorek wykorzystał idealną akcję Pęczaka z Szulikiem i ładny strzałem dobił rywali. 4:0!! Prawdziwy nokaut!! Dzięki piłkarzom zapomniałem choć na chwile o problemach. Dzięki im za to!!

**



Mecz z Polkowicami to przeszłość. Teraz czekała nas podróż do Czermna. Co do w ogóle za miejscowość?? Czego to ludzie nie wymyślą. Atmosfera trochę się poprawiła, ale wciąż zawodnicy wyglądają kiepsko. Mimo iż na treningach pracuja naprawdę mocno to na boisku wciąż nie wychodziło. Ostatni mecz to wcale nie jest jeszcze znak, ze wszystko idzie w dobrą stronę. Popełniłem błędy. Muszę się przyznać. Taktyka często była niepotrzebnie tak defensywna. Błędem było również postawienie na młodzież w obronie. To ważna formacja i jeden błąd może rozstrzygnąć o losach spotkania. Poza tym zmiana bramkarza w meczu z Kujawiakiem był koszmarnym błędem. Na szczęscie Bąk powrócił do bramki i spisał się świetnie. Co należy zrobić? Czekać. Może coś się zmieni. Trenować. Trenować. I jeszcze raz trenować. Na razie jednak w TV leci mecz Ligi Mistrzów i mam wielką potrzebę zaobserwowania wielkiej piłki. Po wczorajszym pięknym meczu [link widoczny dla zalogowanych] byłem trochę zmieszany poziomem meczu moich piłkarzy, ale to jednak różnica kosmiczna...



**



Zadowolony z meczu z Polkowicami nie zamierzałem niczego zmieniać. Chłopcy mieli lepsze humory, a i ja byłem zadowolony. Cięzko trenowaliśmy i miałem nadzieję, ze w koncu przyniesie to efekty. Przyjeżdżając do Czermna myślałem, że jestem w jakieś opustoszałej miejscowości. Ludzi widziałem tylko w obrębie Kościoła. Dwa sklepy, kościół, bar i stadionik – oto jak wyglądało [link widoczny dla zalogowanych]. Gdy zawodnicy wyszli na rozgrzewke, zaczepił mnie pewien [link widoczny dla zalogowanych].
- Zie zie zie zien dobry – powiedział łamiącym się głosem.
- Dzień dobry – odpowiedzialem niezwykle miło.
- Aaaaa Pan to co?
- Proszę?
- Aaaaa – otworzył szeroko buzię i padł jak długi w okoliczne krzaki.

Rozpoczęliśmy spokojnie. Tak zresztą zalecałem zawodnikom. Gra miała głównie toczyć się w środkowej strefie boiska. Mielismy wymęczyć rywala, po czym znokautować go. Dosyć szybko się sprawa wyjaśniła. W 2 minucie bramkę strzelił Folc i Heko prowadziło 1:0. Zdenerwowany usiadłem na ławce i oglądałem nieporadność mojej druzyny, a zwłaszcza w ataku. Kawa dzisiaj miał słabszy dzień, a Gregorek nie mógł się wstrzelić. 10, 20, 23, 27, oraz 45 to minuty kiedy mielismy szansę wyrównać. Jeżeli nasz zawodnik wcelował w światło bramki to na drodze piłki stanął rewelacyjny dzisiaj Mariak. Z boiska zszedł Iddi i Kawa, a w ich miejsce pojawili się Jackiewicz i Król. Obaj nie potrafili jednak odmienić losów spotkania. Dopiero w 82 minucie zaryzykowałem i ściągnąłem środkowego pomocnika Szulika a wprowadziłem Cetnarowicza. Na niewiele to się zdało, bo w końcówce dwa nasze strzały wybronił Mariak i porażka stała się faktem.







**



- Nie martw się – pocieszał mnie asystent, poklepując po ramieniu.
- W porządku. Przyzwyczaiłem się – i mrugnąłem do niego okiem.

Mimo porażki nie byłem zawiedziony, ani załamany. Pozostał żal, bo sytuacji mielismy multum, ale cóż nie zawsze się wygrywa, choć ostatnio rzadko się nam to zdarzało. Obawiałem się trochę najbliższego meczu z Widzewem. Łodzianie mają świetnego Grzelaka i znakomity duet trenerski – Erbe i ERTeSowski. Obaj znakomicie prowadzą swoja druzynę. To jednak za tydzień. Mam teraz odpowiednio dużo czasu, by załatwić swoje prywatne sprawy.



**



Z Niemiec wróciła żona i postanowiłem z nią porozmawiać o ostatnim telefonie jaki dostałem.
- Dostałem dziwny telefon Kochanie – zacząłem bez owijania.
- Jaki telefon? – zdziwiła się
- Dzwonił mój przyjaciel z Japonii – [link widoczny dla zalogowanych].
- Ahhhh, pamiętam. I co?
- Powiedział, zebym uważał na siebie. Poradził mi, żebym zabrał Cię ze sobą i wyjechał z powrotem do Niemiec – powiedziałem to jednym tchem.
- Ale dlaczego? Co się dzieje – była niezwykle zdziwiona
- Powiedział mi tylko, ze Wares coś knuje i nie da mi spokoju dopóki czegoś nie zrobi...
- I co masz zamiar zrobić? – zapytała z niepokojem
- Nie dam się mu zastraszyć. Jemu tylko o to chodzi. Zostajemy w Gdańsku.

Mówiąc ostatnie słowa zabrzmiał dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć.
- Słucham – spytałem tęgiego jegomościa, który stanął w drzwiach.
- Pan Masahiko Puco? – zapytał.
- Tak. A o co chodzi? – byłem bardziej niż zdziwiony.
- Mam przesyłkę dla Pana – i podał mi do rąk małe opakowanie.
- Od kogo?
- Niestety nie mogę udzielić takich informacji. Jest również list do Pana. – tym razem do moich rąk trafiła koperta.
- Proszę tu podpisać – podał mi do podpisania formularz.
- Zapłacono z góry. Dziękuje i życzę miłego dnia – powiedział po czym ruszył schodami na dół.

Paczka była mała, ale budziła moją niezwykłą ciekawość. Do tego ten list. Od kogo to mogło być? Z wytłumaczeniem tej zagadki postanowiłem pcozekać, bo właśnie Klaudia podawała mi obiad na stół.



**



Spotkanie z Widzewem zapowiadało się niezwykle ciekawie. Piłkarze bardzo ładnie trenowali przez cały tydzień i nawet wyszli z inicjatywą rozegrania krótkiej gierki piłkarze – sztab szkoleniowy. Przegraliśmy z zawodnikami, ale tylko dwoma bramkami. Stałem na bramce. Po ostatnich wydarzeniach nie byłem w stanie grać w piłkę. Myśli krążyły wokół owej paczki. Nie otworzyłem jej przez trzy kolejne dni. Żona nie nalegała, ale patrzyła na mnie z bardzo zatroskaną miną. W piątek postanowiłem ją otworzyć. Najpierw jednak przeczytałem list. Okazało się, że był to króciutki liścik, napisany bardzo ładnym pismem.

„Drogi Puco. Przepraszam, ze piszę do Ciebie taki oto skromny liścik, ale ostatnio jestem bardzo zabiegany. Nie mam czasu nawet wyskoczyć na nasz ulubiony basenik za laskiem Ojiego. Pamiętasz? Ten gdzie pierwszy raz podglądaliśmy dziewczyny! Ale nie w tym sprawa. Zapewne jeszcze nie otworzyłeś paczki i dobrze. Zostałem jednym z dyrektorów firmy Honda. Nie miejsce i czas na chwalenie się. Otóż dzwoniłem do Ciebie do Niemiec i powiedziano mi, ze mieszkasz w Polsce, a dokładniej w Gdańsku. W paczce masz mały prezent ode mnie. Są tam specjalne dokumenty uprawniające Cię do odbioru samochodu w salonie Hondy. Możesz wybrać sobie jaki tylko CI się podoba. Jeszcze raz przepraszam, ze w takiej formie i tak krótko, ale naprawdę nie mam czasu. Pozdrawiam serdecznie i liczę, ze jeszcze odwiedzisz swojego przyjaciela Oviego. Ovi.”


Byłem niezwykle zaskoczony. Ovi! Jak ja dawno go nie widziałem. Mój wielki przyjaciel z dzieciństwa. Był u mnie kilka razy w Niemczech i razem snulismy plany o stworzeniu potęgi piłkarskiej od podstaw. Później zainteresował się biznesem i doszedł naprawdę daleko!! Wielka sprawa. I do tego ten samochód. Będę musiał się mu jakoś odwdzięczyć. Pomyślę nad tym później, a teraz muszę szybko opowiedzieć o tym Klaudii.



**


Zostałem wezwany do gabinetu prezesa.
- Witaj Puco – przywitał mnie prezes gdy tylko wszedłem.
- Dzień dobry Panu.
- Dostałem od twojego asystenta listę piłkarzy, których chciałbyś pozyskać w przerwie zimowej. Pieniądze jednak się skończyły i pozostaje nam jedynie oferować możliwość późniejszej spłaty, oraz zatwierdzenie klauzuli o przekazaniu klubowi pieniędzy z następnego transferu zawodnika. Rozmawialiśmy z kilkoma klubami i w tej chwili dwóch piłkarzy na pewno przejdzie do nas w lutym. Są to [link widoczny dla zalogowanych]i i [link widoczny dla zalogowanych]. Prowadzimy jeszcze rozmowy z Radwańskim i Beladą, oraz z Paszulewiczem, choć ten ostatni ma zbyt wygórowane żądania i bardzo wątpliwe, by zasilił twoja drużynę.
- Dziękuje Prezesie to na pewno bardzo pomoże drużynie i wzmocni naszą siłe ognia.
- Cieszę się. Mam nadzieję, ze z Widzewem zespół pokaże się z dobrej strony?
- Postaramy się zagrać najlepiej jak umiemy, ale pewności nie ma.
- Rozumiem. Pamiętaj, że możesz spokojnie pracować i nic tego nie zmieni. Masz moje pełne poparcie.
- Jeszcze raz dziękuje prezesie.
- W porządku. Może flaszeczki – zaproponował i wyjął buteleczkę z szafki stojącej obok jego biurka. Domyśliłem się, ze ma tam tego więcej.
- Nie, dziękuje. Nie pijam wódki.
- A tak faktycznie. Pani Aspazja wspominała. Dlatego też kupiłem specjalnie dla Ciebie sake. To co szklaneczke sake?
- Jestem samochodem, ale w sumie jeszcze mamy trening więc nie jadę od razu. Chętnie

Kolejne pół godziny spędziłem w gabinecie prezesa. Wypilismy dwie butelki sake, po czym chwiejnym krokiem skierowałem się przed klub. Tam już czekała taksówka, która zawiozła mnie do domu.



**



Mimo młodej godziny na stadionie zjawiło się prawie 6tyś kibiców. Było głośno. Kibice przygotowali specjalną oprawę właśnie na mecz z Widzewem. Przed samym meczem pogadałem sobie z Erbe, który okazał się bardo miłym facetem. Jego asystent zajęty był rozmową z piłkarzami. [link widoczny dla zalogowanych] praktycznie bez zmian. Jedynie w miejsce Iddiego na boisko wyszedł Jackiewicz, a za Kawe Gregorek. Moja drużyna przeszła metamorfoze. Z faworyzowanym Widzewem narzucaliśmy własne tempo. Gralismy szybko, z polotem i pomysłem. Wreszcie funkcjonowały skrzydła. Pierwsze 20 minut to nasza dominacja, ale bez bramek. Za to w 22 minucie śliczną bramkę zdobył Bednarek. Przymierzył w rzutu wolnego i w samo okienko poleciała futbolówka. 1:0!! Wielkie brawa za bramke!!! Kilka minut później Gilicmar faulowany 17 metrów od bramki. Do piłki podchodzi po raz kolejny Bednarek i mamy 2:0 !!! Cudowna bramka!! Ależ Bednarek jest niesamowity!! Prowadzimy 2:0 i mamy wielką przewagę. Tuż przed przerwą świetna akcja Kalkowskiego i ładne dośrodkowanie. W polu karnym znalazł się Gregorek i mocnym strzałem pokonał Melona. Bramkarz drużyny łódźkiej był dzisiaj bezradny. Piękne bramki mojego zespołu. Do przerwy 3:0!! Kibice szaleją na trybunach. W przerwie zmieniłem Szulika narzekającego na ból w kostce. Wolałem nie ryzykować. Po wznowieniu gry kolejna ładna akcja i podanie Kalkowskiego do Gilcimara. Ładne przyjęcie. Brazylijczyk mija obrońcę, który ratuję się faulem. Wzrok skierowany na sędziego. Karny!! Wspaniale!! Do piłki podchodzi tym razem Janus. Mocnym strzałem nie daje szans bramkarzowi. 4:0!!!! Prawdziwy nokaut!!! Fantastycznie!! Później jeszcze gol Kelechiego z dobitki, oraz kontuzja Pęczaka. Mecz skończony!! Lechia wygrywa 4:1!!!!




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Masahiko dnia Pon 19:51, 17 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Poprawki naniose jak wroce z treningu, czyli okolo 21 Wink milego czytania Smile

Post został pochwalony 0 razy
erbe1


Dołączył: 31 Maj 2006
Posty: 1666
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Fajna lektura. Dobrym pomysłem było wplecenie osób z forum do opowiadania. Nigdy nie pomyślałbym, że leśniczy Christof może strzelać do ludzi. Wink Intryguje złowrogi i tajemnicy Wares. Bardzo ciekawa jest również postać Twojego klubowego prezesa, który przy każdej okazji proponuje wódeczkę (z ogóreczkami). Wink
No tak, my tu sobie tak gadamy sympatycznie przed meczem a tymczasem moja drużyna obrywa baty. Musimy ostro wziąć się z Erteesowskim do roboty, bo inaczej sami będziemy musieli poszukać sobie nowego zajęcia.
Wink

Post został pochwalony 0 razy
Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
erbe1 napisał:
F Nigdy nie pomyślałbym, że leśniczy Christof może strzelać do ludzi. Wink



Szokujace, prawda?? Christof nie powiedzia jeszczeł ostatniego słowa Very Happy


erbe1 napisał:
Intryguje złowrogi i tajemnicy Wares.


Ja tam mam jakiś pozytywny stosunek do niego Razz


erbe1 napisał:
Bardzo ciekawa jest również postać Twojego klubowego prezesa, który przy każdej okazji proponuje wódeczkę (z ogóreczkami). Wink



ano prezes trochę piję, ale za to jakie transfery załatwia!! Ma chłop łeb nie od parady Razz


erbe1 napisał:
No tak, my tu sobie tak gadamy sympatycznie przed meczem a tymczasem moja drużyna obrywa baty. Musimy ostro wziąć się z Erteesowskim do roboty, bo inaczej sami będziemy musieli poszukać sobie nowego zajęcia.
Wink


Jeszcze pokażecie na co was stać Razz Razz


PS. Dzięki za kometarz Very Happy mile widzieć, ze nie tylko master, Ovi i Klaudia to czytają Razz

Post został pochwalony 0 razy
WARES


Dołączył: 27 Lis 2005
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WROCŁAW CITY
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Masahiko dzięki za obsadzienie mnie - średnio udzielającego się na forum w prawie 'gównej' roli... RazzRazz Ale powiem Ci, że tak naprawde to później Twój prezes zrobi mnie Twoim asystentem i rad nie rad za kilka lat Lechia zagra z tą Wisełką jak to masz w tym śnie... Razz Pozdrawiam.Wares

Post został pochwalony 0 razy
Palm Street


Dołączył: 07 Lis 2005
Posty: 1799
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
[link widoczny dla zalogowanych]

Jak byś kogoś szukał! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Jak wiadomo ja gram po swojemu i talenty wyszukuje sobie sam. Nawet tego nie czytalem i nie bede z tego korzystac. Na przyszlosc prosze o nie wklejanie mi czegos takiego Razz


Oczywiscie polecic mi jakiegos pilkarza mozecie, ale nie odrazu całą druzyne Razz Razz ale dzieki Christof, ze o pomyslales o moim opowiadaniu Very Happy Jezeli bede mial dosyc weny to dzisiaj po treningu wrzuce kolejna czesc Very Happy zaczne najlepiej juz Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
master_of_flamaster


Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 8331
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z planety Saturn
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Harada, większośc tych piłkarzy to za wysokie progi na Lechii nogi Smile Np. Cavenaghi, Jendrisek czy Kallstroem Razz

Post został pochwalony 0 razy
Palm Street


Dołączył: 07 Lis 2005
Posty: 1799
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Cytat:
ale dzieki Christof, ze pomyslales o moim opowiadaniu Very Happy


Przemęczenie? Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Palm Street napisał:
Cytat:
ale dzieki Christof, ze pomyslales o moim opowiadaniu Very Happy


Przemęczenie? Very Happy


Przepraszam Cie bardzo Wink chyba sloneczko za mocno swiecilo Razz jeszcze raz sorki Razz Razz

Post został pochwalony 0 razy
Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Nowe auto




Wiatr wiał z dużą siłą i piłka kopnięta zbyt lekko w górę całkowicie zmieniała kierunek lotu. Było wietrznie, a nas zespół musiał stawić czoła Szczakowiance. Rywale wcale nie należeli do słabych drużyn. Wręcz przeciwnie – byli wybiegani i mocni fizycznie, co przy takich ciężkich warunkach było ich sporym atutem. Moi piłkarze nie bali się, jednak walki i podjęli ją. W 10 minucie Gilcimar zmarnował świetną okazję, a kilka minut później Gregorek dwa razy słabo przymierzył. Mieliśmy przewagę i brakowało jedynie goli. Szansę miał jeszcze Iddi, ale uderzył za lekko. Czekając na końcowy gwizdek otworzyłem notatnik i zacząłem spisywać moje spostrzeżenia po pierwszej połowie. Była to rada mojego zaprzyjaźnionego trenera z Czech, który zalecił mi robienie takich notatek, aby później umieć rozmawiać z piłkarzami o konkretnych rzeczach. Na razie to test. Pisząc w moim notatniku kolejne zdanie nie patrzyłem się na boisku, bo lada moment spodziewałem się gwizdka sędziego. Zamiast tego usłyszałem radość mojego asystenta, który walił rękami po wózku. Szybko rzuciłem notes i pobiegłem w stronę cieszących się piłkarzy. 1:0!!! Bramkę strzelił Gregorek o czym łaskawie poinformował mnie spiker. W przerwie zdjąłem Kalkowskiego, a w jego miejsce wszedł Pietruszka. Niestety 7 minut poźniej zawodnik ten doznał kontuzji i musiał zejść z boiska. W jego miejsce Kubik. Po kolejnych dziesięciu minutach prowadziłem już 2:0!!! Tym razem cudownym strzałem popisał się Szulik!! Piekne uderzenie. Kolejne minuty to próby Jaworzan, by zdobyć choćby honorową bramkę, oraz nasze kontrataki. W 90 minucie błąd popełnił bramkarz gości i Gregorek zdobywa drugiego gola!! Dobry mecz w naszym wykonaniu!! Zwyciestwo 3:0 daje nam dużo większy komfort psychiczny i co najważniejsze pozwala nam na włączenie się do czołówki, która po ostatnich niepowodzeniach szybko nam uciekała.






**



Postanowiłem pojechać do salonu Hondy i skorzystać z prezentu Oviego. Wybrałem ten [link widoczny dla zalogowanych]. Jest po prostu wspaniały. Zaraz po powrocie do domu moim nowiutkim samochodem otworzyłem maskę i zacząłem go przegladać w środku. Chciałem jednak go trochę sprawdzić na szybkiej drodze i dlatego postanowiłem jechać na obwodnice. Jadąc ulicą Kościuszki zobaczyłem ludzi stojących nad czymś. Gdy podjechałem bliżej dostrzegłem trójkę młodych mężczyzn kopiących jakiegoś leżącego niepełnosprawnego, gdyż obok leżał wózek inwalidzki. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale że to nie moje miasto to wolałem nie ryzykować i nie zatrzymałem się. Jednak trochę dalej stał samochód identyczny do auta mojego asystenta Staszka Stachury. Natychmiast zatrzymałem samochód i wybiegłem w kierunku całego zdarzenia. Chwyciłem jednego z chłopców (byli to młodzi chłopcy w wieku 16, 17 lat) za ramiona i mocnym szarpnięciem rzuciłem go na chodnik obok. Podbiegłem do drugiego, który był trochę zdziwiony całą tą sytuacją i się nie ruszał. Wymierzyłem mu potężny cios prosto w lewe oko. Spadł na ziemię i zalał się krwią. Trzeci zdążył uciec. Na chodniku wciąż leżał portfel oraz kluczyki do auta. Pozostała dwójka bandytów zdążyła uciec i zostałem sam z poszkodowanym. Podszedłem bliżej i poznałem Staszka. Zadzwoniłem na pogotowie. Gdy zabrano go do szpitala, ruszyłem za karetką. Policja zabezpieczyła miejsce wypadku, oraz pojazd Staszka przez co mogłem pojechać do szpitala. Stamtąd zadzwoniłem do klubu, gdzie był jeszcze prezes i powiadomiłem go o zdarzeniu, oraz poprosiłem by zadzwonił do jego rodziny. Po pół godzinie z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Powiedział, że jego życiu nic nie zagraża, ale w szpitalu pozostanie przez dłuższy czas. Zaraz potem pojawiła się żona z dwójką dzieci. Gdy siedziałem tak w poczekalni i widziałem przestraszone miny tych dzieciaków zrobiło mi się naprawdę ich żal. Staszek lubiał się nimi chwalić. Chłopiec – Adaś potrafi nieźle grać w piłkę i nawet jest graczem jednej z młodzieżowych grup w naszym klubie. Córeczka – Kornelia jest ponoć następczynią Beaty Kozidrak i w przyszłości chce zostać piosenkarką. Pojawił się również prezes. Zaniepokojony. Wytłumaczyłem mu jednak, że Stasiu wróci do zdrowia, lecz może to trochę potrwać. Jako, że przyjechał taksówką zaproponowałem mu, że podwiozę go do domu. Czuć było z jego oddechu alkohol. Przez kilka minut jazdy obaj milczelismy. Później rozmowa zaczęła się kleić.
- Co teraz będzie z twoim asystentem? Masz już kogoś w zastępstwie za Stasia? – zapytał prezes
- Nie. Na razie, któryś z trenerów będzie mi pomagał przy organizacji pracy, a później zobaczymy. Mam nadzieję, że Stasiu będzie mógł wrócic do pracy.
- Sam wiesz, że z nim również nie jest łatwo. Nie chce być nieludzki, ale czy nie lepiej wykorzystać okazję i zatrudnić nowego asystenta?
- Nie wiem. Mamy fundusze na kolejnego trenera? – zapytałem nieśmiało.
- Coś się znajdzie. Potrzebujemy dobrego fachowca.
- Poszukam, popytam
- Skręć tu w prawo to będzie szybciej. Przejedziesz przez Basztową i będziemy u mnie.
- OK.

Dalsza rozmowa to była głównie moja relacja z ostatniego wyjazdu do Jaworzna. Gdy wróciłem do domu była już 3 w nocy. Na szczęście poinformowałem żonę o wypadku i teraz spokojnie spała w łóżku.



**



Następne dni miałem od rana do późnych godzin wieczornym zajęte. Odwiedziłem również Staszka, który już leżał w łóżku szpitalnym , wciąż jednak podpięty pod kroplówkę. Treningi przebiegały dosyć sprawnie, a forma piłkarzy szła w górę. Na pewno dużo nam dało ostatnie zwycięstwo, bo w końcu zawodnicy zapomnieli o porażkach. Prezes zakontraktował kolejnych dwóch graczy – [link widoczny dla zalogowanych] oraz [link widoczny dla zalogowanych]. Obaj to obrońcy więc wzmocnią moją siłę ognia. Poszukiwania mojego nowego asystenta wciąż trwały, a tymczasem czeka nas mecz z Zagłębiem Sosnowiec.



**



Dzień nie był upalny, ani chłodny. Coś pośrodku. Wiał przyjemny wiaterek od strony morza, a do południa polał drobny deszczyk . Murawa stadionu była perfekcyjnie przygotowana. W czasie rozgrzewki piłkarze chwalili ją sobie bardzo. Skład raczej bez zmian. Czułem, że dzisiaj drużyna będzie mocna jak nigdy dotąd. W szatni kazałem chlopakom zagrać maksa. Kibice zachowywali się wspaniale. Głośny doping i piękne transparenty z hasłami życzeń powrotu do zdrowia dla Stasia. Piękny gest kibiców, którzy zrobili również zbiórkę dla mojego asystenta. Jednak pierwsze minuty meczu były dla kibiców prawdziwą katorgą. Typowe szachy piłkarskie. Zawodnicy badali się nawzajem. Przyszła jednak 18 minuta i przepiękne uderzenie Jackiewicza i proawdzimy 1:0!!!! Genialny strzał!!! Piękne również podanie Gilcimara, który ładnym przerzutem uruchomił naszego ofensywnego pomocnika. Nasza przewaga od tego momentu nie podlegała dyskusji. Szybka i dynamiczna gra były zabójcze dla gości, którzy mieli serdecznie dość wszędobylskiego Szulika. Po jednym z jego zagrań pojedynek główkowy wygrał Iddi, a Gregorek skorzystał z okazji i ulokował piłkę w siatce!! 2:0!!! Tak jak przypuszczałem rywale byli tłem dla mojej druzyny. Do przerwy jak i do końcowego gwizdka nic już się nie działo. Oprócz dwóch kolejnych okazji Gregorka. Trzecie zwycięstwo z rzędu stało się faktem!! Kibice głośno podziękowali piłkarzom za walkę i wygraną. Dostałem sms-a z gratulacjami od Erbe, oraz od Staszka ze szpitala. Nawet moja żona zadzwoniła, by mi pogratulować. Wszystko układało się jak w bajce.






**



Wziałem do ręki gazetę pomorską i na pierwszej stronie przeczytałem – „Fatalny w skutkach błąd lekarski”. Okazało się, że przez błąd lekarski zginął główny menadżer Hondy na terenie Polski. A może by tak?... i z tą myślą zasnąłem u boku Klaudii.

Post został pochwalony 0 razy
MILKIWAY


Dołączył: 25 Paź 2005
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
powialo groza Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Masahiko


Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 5414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Jezioro



Droga była w miarę szeroka, choć chwilami niebezpiecznie się zwężała. Na poboczu rosły wielkie maliny, a gdzieniegdzie stały piękne brzózki. Mimo słońca droga znajdowała się cieniu dzięki licznym drzewom. Odkąd skręciłem z drogi krajowej, jechałem prawie cały czas prosto. Nigdzie żywej duszy, lub choćby zwierząt leśnych – z wyjątkiem ptaków przelatujących od czasu do czasu między drzewami. Przyroda żyła swoim życiem, a ja czym prędzej jechałem przed siebie. Każda chwila była dla mnie ważna. W oddali zobaczyłem wreszcie wyjazd z tego ciemnego, choć wcale nie ponurego, lasu. Zwolniłem, bo o to przede mną ukazało się jezioro. Zatrzymałem samochód i wysiadłem. Widok był cudowny. Małe jeziorko otoczone lasem. Woda lekko falowała, przypominając trochę flagę na wietrze. Uderzył mnie zapach sosen oraz jakiś kwiatków, których nie znałem. Po lewej stronie jeziorka dostrzegłem domek. Zacząłem miarowym krokiem zbliżać się ku niemu. Był to mały, drewniany domek ze sporą werandą na zewnątrz. Zupełnie skryty wśród drzew. Na owej dużej werandzie ktoś siedział. Gdy podszedłem na kilku metrów, ku mojemu zdziwieniu, zauważyłem Aspazje. Leżała na hamaku. Miała na sobie skąpy strój kąpielowy, a na brzuchu leżała książka. Wszedłem na werandę. Aspazja zapewne spała, bo nie zareagowała na odgłosy kroków. W sieni domku dostrzegłem jakiś ruch. To prezes dostojnym krokiem wyszedł ze środka, aby się ze mną przywitać. Już chciałem go powitać, gdy zauważyłem na jego ustach palec. Jasno dał mi do zrozumienia, bym zachował ciszę. Wyszedł przed domek i zaczął iść wzdłuż brzegu. Ruszyłem za nim. Dopiero teraz spostrzegłem niewielką przystań. Były do niej przycumowane dwie łódki. Gdy byliśmy blisko przystani, Prezes odwrócił się i podał mi dłoń, mówiąc:
- Witaj Puco.
- Dzień dobry Prezesie – odpowiedziałem i puściłem jego rękę.
- Prawda, że tu ślicznie? – zapytał po krótkiej chwili.

Przytaknąłem skinieniem głowy. Obok łódek przepływało właśnie stado małych kaczuszek, a na czele płynęła zapewne ich matka. Słońce zaczęło doskwierać swoim upałem.
- Która płyniemy? – zapytał wskazując głową na łódki.
- Dla mnie bez różnicy – odparłem, choć wolałbym nie płynąć żadną. Boje się wody i nie lubię wypływać na głębsze wody.
- Płyniemy „Aspazją” – kupiłem ją Aspazji tydzień temu, aby miała czym pływać, gdy tu przebywamy.
- W porządku – zaskoczył mnie tymi słowami. Tak więc przebywał tu z nią. Czyżby mieli romans?
- Zapewne myślisz, że mamy romans? – przerwał niezręczne milczenie.
- Nie, nie. Ja nic nie myślałem – skłamałem.
- Wiem doskonale co sobie pomyślałeś. Pewnie nie wiesz, ale Aspazja to moja siostra. Przyrodnia siostra. Mamy tego samego ojca.
- Nie wiedziałem – odpowiedziałem, a moje zaskoczenie było ogromne.
- Dobra. Koniec o niej. Czekają nas ważniejsze tematy. Wskakuj – odpowiedział, po czym sam wskoczył do zielonkawej łódeczki, która z boku miała napis: „Aspazja”.

Dosyć energicznie chwycił wiosło i zaczął wiosłować. Po kilku minutach byliśmy już na środku jeziora. Z dna łódki wyciągnął duży parasol i rozłożył na środku łódki. Ogarnął nas wspaniały cień. Wreszcie słońce przestało dokuczać swoim żarem. Pod deską, na której siedział były dwie butelki coca – coli. Wyjął je i podał mi jedną. Podziękowałem. Nie pijam amerykańskich syfów.
- To nie piwko, Prezesie? – zapytałem.
- Widzisz. Będąc tutaj zapominam o moim życiu. Zmieniam się tutaj. Nie pije alkoholu, nie podpalam, spędzam czas na łonie natury. Przeczytałem tu całe mnóstwo książek. Na przykład przeczytałem kilka książek Dostojevskiego czy naszego Reymonta. Taka chwilowa zmiana. Rozumiesz.
- Tak, tak. Rozumiem.
- Przejdźmy teraz do spraw klubowych. Chciałem podsumować dotychczasowy okres i porozmawiać o przyszłości. – rozpoczął dosyć tajemniczo.
- O czym chciałby Pan Prezes porozmawiać?
- Chodzi mi o wyniki drużyny, poszczególnych piłkarzy, szkolenie młodzieży, kibiców – czeka nas długa rozmowa pomyślałem od razu.
- Jeśli chodzi o wyniki to drużyna wyszła z dołka. Dzięki zwycięstwom nad Widzewem, Szczakowianką i Zagłębiem zawodnicy są w świetnych nastrojach i trenują ostro.
- Dobrze – odpowiedział Prezes i chwilę się zamyślił.
- Powiedz mi. Czy któryś z zawodników sprawia jakieś problemy, czy któryś wspominał o propozycjach z innych klubów i takie tam. Wiesz o co biega...
- Wiem o co chodzi i zapewniam, że nic takiego nie ma miejsca. Zawodnicy są przygotowani na ostrą i ambitną walkę o miejsce w pierwszym składzie. Poza tym często rozmawiam z nimi indywidualnie, co na pewno i im i mnie pomaga.
- Wiesz już jakich piłkarzy pozyskamy w przerwie zimowej. Dzięki sponsorowi, którego udało Ci się załatwić właśnie podczas tej przerwy będziemy mogli zorganizować dla kibiców jak i drużyny dwa sparingi z zespołami odpowiedniej klasy. Jeszcze nie wiemy dokładnie kto będzie waszym przeciwnikiem, ale obiecuję, że będzie to mocna drużyna. Niestety z braku funduszy nie będziemy mogli sprowadzić żadnego gracza, który będzie nas kosztował jakiś wysiłek finansowy. Oczywiście moi ludzie wciąż poszukują po całej Polsce zawodników, którzy mogliby przyjść do nas za darmo lub którzy mają karty zawodnicze. Mam nadzieję, że dotychczasowe transfery Cię zadowalają? – tym pytaniem przebudził mnie z lekkiego letargu.
- Powiedzmy, że tak. Brakuje jeszcze kilku piłkarzy na dane pozycje, ale jestem zadowolony.
- Sytuacja po twoim przyjściu wyglądała tak: Ty miałeś się zająć drużyną, a ja wzmocnieniami. Wiem jednak, że Ty jesteś MANAGEREM, a nie trenerem i dlatego od przyszłego sezonu to Ty będziesz dokonywał transferów. Teraz robię to ja, ponieważ Ty nie znasz realiów naszej piłki. Sprowadziłem dwóch piłkarzy z Ghany. Co o nich myślisz?
- Nieźli. Zwłaszcza ten młodszy może być świetnym piłkarzem.
- Kolejna sprawa to sponsorzy. Dzięki Tobie dostaliśmy spore fundusze finansowe ze strony firmy Mikasa. To jednak nam nie wystarcza. Wciąż szukamy sponsora strategicznego. Prowadzimy rozmowy z dwoma dużymi, pomorskimi firmami. Dostaliśmy również zaległe pieniądze z miasta na szkolenie młodzieży. W przeciwieństwie do większości klubów wydaliśmy je na młodych adeptów w naszym klubie. Zakupiliśmy stroje, sprzęty piłkarskie, oraz wspomagamy najbiedniejszych.
- To bardzo dobrze. Chce uczynić z Lechii Gdańsk oprócz świetnego klubu, również szkółkę piłkarską, z której będą wychodzić późniejsi mistrzowie.
- Ja również, dzięki czemu rozumiemy się tak świetnie. Dostałem informację od szefa klubu kibica, który powiedział mi, że kibice mają zamiar stworzyć grupę kilkudziesięciu kibiców i jeździć na mecze wyjazdowe. Na meczach u siebie chcą wprowadzić nowe, ciekawe oprawy meczowe. Wciąż prowadzimy z nimi rozmowy na temat bezpieczeństwa na stadionie. Na szczęście do tej grupy Ci kretynie z grupki pseudokibiców nie należą. Będziemy im pomagać w miarę możliwości.
- Cieszę się, ze ludzie zainteresowali się piłką. Tu w Gdańsku jest wspaniały klimat.
- O tak. Wychowałem się w Gdańsku i drugiego tak pięknego miasta to na południu polski szukać...
- Panie Prezesie mam pytanie odnośnie dziennikarzy – zacząłem, ale przerwał mi natychmiast.
- Master?
- Tak.
- Tak myślałem. Wredny typ. Próbuje zniszczyć regionalny sport. Jest wielkim fanem Arki Gdynia i nie zniósłby tego, że Lechia miałaby być wyżej niż jego Areczka. Nie przejmuj się, bo teoretycznie jest niegroźny.
- Teoretycznie?
- Kiedyś w artykule w swojej gazecie napisał, ze pieniądze przeznaczone na młodzież idą na pensje dla zarządu. Oczywiście jest to wierutną bzdurą. Niestety jeden ze sponsorów, który chciał dać pieniądze na szkółkę, zrezygnował pod wpływem tego artykułu, oraz rozmów z Masterem. A szkoda, bo za te pieniądze chłopcy mogliby pojechać na obóz za granicę.
- Frajer – odpowiedziałem, choć w ustach już kłębiły mi się steki wyzwisk.
- Spokojnie. Poradzimy sobie z nim. Mam już haka na niego, ale mamy czas. Póki co jest nieszkodliwy. Kto po tym krótkim okresie twojej pracy zasługuję z drużyny na pochwałę?
- Na pewno Gregorek, który jest niezwykle skuteczny i mocno pracuję na treningach. Brawa należą się również Bąkowi, Janusowi, Bednarkowi, Szulikowi, Jackiewiczowi, oraz młodemu Kawie.
- Właśnie! Kawa! Zainteresowała się nim Legia Warszawa, lecz wyśmiałem ich ofertę. Wiedz jednak, ze mają możliwość wykupienia go za kwotę jaką zarządzi PZPN i nie będziemy się mogli sprzeciwić.
- Jak to możliwe?
- To dotyczy takich młodych graczy. Klub płaci jedynie za jego szkolenie i tyle.
- Nie zgadzam się, aby Jakub opuścił klub – powiedziałem to tak głośna, że przelatujący obok ptak, natychmiast wyskoczył ku górze i poleciał bardzo szybko.
- To i ja też się nie zgadzam. Na razie Legia nie będzie już nas nękała, ale może się jeszcze upomnieć. Jednak gdy Jakub skończy 17 lat to podpiszemy z nim profesjonalny kontrakt i będą nam mogli... – nie dokończył, bo z brzegu machała do nas Aspazja. Po ruchach rąk domyśliliśmy się, że chce abyśmy się wrócili.
- Wracamy. Pozostała nam sprawa twojego asystenta. Jest to ważna funkcja dlatego nie chcę na szybkiego załatwiać Ci jakiegoś amatora. Staszek był świetnym człowiekiem i fachowcem, ale wózek mu przeszkadzał. Cały czas szukamy odpowiedniego człowieka.
- Prezesie mam prośbę. Proszę na razie wstrzymać się z poszukiwaniami. Mam kogoś na oku i chciałbym namówić tego człowieka na współpracę.
- Któż to taki? – spytał, a na jego twarzy malowało się wielkie zdziwienie.
- Na razie nie chce o tym mówić, żeby nie zapeszyć. Dam Panu znać jak tylko będę miał pewność, że się zgodzi.
- W porządku. Teraz płyńmy, bo się Aspazja zdenerwuje.

Reszta dnia zeszła nam na luźnych rozmowach i grillu, którego udało mi się rozpalić po wielu próbach. Wróciłem do domu wieczorem. Prezes z Aspazja zostali jeszcze do jutra.



**



Mecz z Finishparkietem zapowiadał się ciekawie. Co prawda to my byliśmy na fali wznoszącej, ale rywale na pewno nie mieli zamiaru się przed kłaść na boisku. Przyzwyczailiśmy się jednak do ostrej walki o każdy metr boiska. Trenerzy odpowiednia przygotowali zawodników do biegania przez całe 90 minut. Nad [link widoczny dla zalogowanych] nie myślałem dużo. Rozrysowałem to sobie na kartce, gdy jechaliśmy na mecz autokarem. W bramce tradycyjnie Bąk. W obronie również bez zmian: Loda, Żuk, Kowalski, Janus. Pomoc to : Kalkowski, Jackiewicz, Iddi, Szulik. W ataku od początku wyszedł Gregorek i Gilcimar. Powietrze było suche i nieprzyjemne. Było ciepło. Piłkarze narzekali trochę na te późno wiosenne upały, lecz moja riposta była zabójcza – przecież są profesjonalistami, a jak nie to co tutaj robią? Na boisko wyszli jacyś zdekoncentrowani. Zemściło się to szybko. W 3 minucie tracimy bramkę. Słabe krycie i przegrane pojedynki jeden na jednego i mamy gola dla gospodarzy. Szczęście w tym nieszczęściu, że straciliśmy tak wcześnie i był czas na odrobienie. Poleciłem drużynie zagranie wyżej pressingiem. Zaowocowało to już 10 minut później. Kalkowski popisał się świetnym podaniem, a Gregorek tak idealnie obsłużony wpakował piłkę do bramki obok bezradnego bramkarza. Smutek gospodarzy, radość przyjezdnych. Na meczu było około 30 kibiców z Gdańska. Miał być to zalążek wielkiego kibicowskiego ruchu na pomorzu – czy będzie? Czas pokaże. Trzy minuty później Janus wygrywa pojedynek główkowy i zgrywa piłkę do Jackiewicza. Ten ze spokojem posyła długą piłkę do Gregorka. Spokój doświadczonego Jackiewicza może imponować. Gregorek pięknie przyjął piłkę i uderzył pod poprzeczke. Bramkarz bez szans!! Cudowna bramka!! Prowadzimy 1:2!!Wspaniale!! Kolejne minuty to zaciekła walka w środku pola i popisy bramkarzy. Dwukrotnie Bąk ratował nas od utraty gola. Bramkarz rywali również się nie nudził, a sprawdzali go Jackiewicz i Iddi. W przerwie zmieniłem lekko kontuzjowanego Jackiewicza, a w jego miejsce wpuściłem Kubika. Zaraz po wznowieniu gry Kubik posłał piękne podanie do Gregorka, ale ten tym razem przestrzelił. Kolejne 15 minut to dominacja gospodarzy. Dwa razy ratował nas Bąk, a raz piłkarz rywali nie trafił w bramkę w idealnej pozycji. Po wejściu Kawy, który zmienił Gilcimara, coś się w grze ruszyło. Dwie szybkie akcje i groźnie pod bramką Finishparkietu. W końcówce udane zagranie Żuka, a Kawa pokazał plecy obrońcy. Ten nie widząc innego wyjścia z tej sytuacji pociągnął Kube za koszulkę i sprokurował karnego. Pewnym wykonawcą okazał się Janus. Piłka w bramce!! 1:3!! Brawa dla chłopaków za ambicję i walkę do końca!! Dzięki temu odnieśliśmy kolejne zwycięstwo i zespół wraca do rywalizacji o awans!! Szansa jest i trzeba ją wykorzystać. Po meczu, chłopcy w szatni, podrzucali mnie z radości do góry.






[link widoczny dla zalogowanych]

**



Przed kolejnym spotkaniem mieliśmy, aż tydzień czasu. Postanowiłem to wykorzystać i w środku tygodnia zadzwoniłem do Oviego. Rozmawialiśmy krótko, bo spieszył się na jakieś ważne spotkanie. Opowiedziałem mu krótko o pobiciu mojego asystenta i zaproponowałem mu objęcie stanowiska asystenta managera w Lechii Gdańsk. Obiecał się zastanowić. Po tonie jego wypowiedzi, zdążyłem jednak wywnioskować, ze jego przyjazd do Polski jest raczej nie realny. Zresztą co ja sobie myślałem. Chłopak robi karierę w Japonii, a ja miałem nadzieję, ze może przyjedzie do zaściankowej Polski, gdzie ani pieniądze duże, ani możliwości niespecjalne. Odkładając słuchawkę poczułem w sercu ścisk. Wiedziałem, że Ovi nie przyjedzie do Polski. Przypomniałem sobie te nasze plany o budowie wspaniałego klubu piłkarskiego. Gdy przyjeżdżał do mnie do Niemiec chodziliśmy razem na stadion Borusii i marzyliśmy o stworzeniu czegoś choć trochę podobnego do tego klubu. Zawsze kochał Barcelonę. Od dzieciństwa miał plakaty, flagi i koszulki tego klubu, a jego pokój był pomalowany w barwy tego katalońskiego klubu. Miał nawet autografy kilku piłkarzy. Wielki fan. Wielki człowiek. Poszedłem na spacer, aby trochę ochłonąć.




**



- Dwa wina „Oddech traktorzysty” poproszę
- Nie ma. Są tylko [link widoczny dla zalogowanych] i „Bycza krew”, które podać?
- A nie ma [link widoczny dla zalogowanych] chociaż?
- Jest, ale kosztuje, aż 6 złotych.
- Może być. Dzisiaj świętuje to takie lepsze może być.
- Coś jeszcze?
- Nie wiem. Rysiek chcesz coś jeszcze?
- Kup mi „popularne”
- Dobra. Kupie jeszcze 0,5 dla żony bo cierpi. Nie piła już kilka godzin.
- Ile płacę?
- Razem 24,99.
- Dziękuje.
- Dobranoc.
- Dobranoc.

Dialog usłyszany w sklepie osiedlowym. Mężczyzna stał w kolejce przede mną. Wyglądał podobnie do tego spotkanego w Czermnie. Kupiłem owego „Leśnego Dzbana”. Chciałem zasmakować tych polskich przysmaków. Nie pijam innego alkoholu niż sake, ale postanowiłem zrobić wyjątek i skosztować tańszego trunku.

Poszedłem do parku i usiadłem na ławeczce. Było już ciemno. Otworzyłem karton. Po pierwszym łyku oniemiałem. Wino było przepyszne!! Miód w ustach!! Za jednym zamachem wypiłem całe wino. Jednak nie jestem przyzwyczajony do większego picia i po chwili poczułem lekkie zawirowania rzeczywistości. Park zaczął krążyć i kołysać się. Wstałem. Nogi miałem jak z waty. Ścięło mnie i upadłem z powrotem na ławkę. Czułem podniecenie. Spojrzałem w niebo i zobaczyłem wirujące gwiazdy. Stan ten był naprawdę cudowny. Po dłuższej chwili wziąłem głębszy oddech i wstałem. Tym razem utrzymałem się na nogach, ale postać która stała przede mną mocnym ruchem odrzuciła mnie na ławkę. To był [link widoczny dla zalogowanych]. Mimo, że dobrze nie widziałem to poznałem go od razu. Miał już lekko siwe włosy i ten jego kapelusik. Poznałbym go wszędzie i zawsze.
- Witaj Puco – podał mi rękę i uśmiechnął się szelmowsko.
- Czego chcesz? – zapytałem niegrzecznie i nie podając mu ręki.
- Widzę, że wciąż masz mi za złe tamte wydarzenia?
- A jak myślisz? O mało mi życia nie zrujnowałeś!!
- Nie przesadzaj. Przecież nic się nie stało.
- Zapewne...
- Od znajomego dowiedziałem się, że tu pracujesz. Zresztą nie trudno było Cię znaleźć. W prasie wiele o Tobie piszą. Zwłaszcza niejaki Master.
- Czego chcesz? – ponowiłem pytanie.
- Miałem nadzieję, ze sobie trochę powspominamy dawne czasy, ale widzę, że coś dzisiaj niecierpliwy jesteś. Może to wino tak zadziałało? – po raz kolejny jego uśmiech przyprawiał mnie o mdłości.
- Nie twoja sprawa – odparłem i próbowałem wstać. Wares mocno jednak chwycił mnie za ramię i popatrzył mi się głęboko w oczy. Zrezygnowany opadłem na oparcie ławki. Wares również usiadł obok.
- Pozwolisz, że usiąde? – kiwnąłem głową.
- Czego chcesz? – zapytałem po raz kolejny.
- Chodzi o Mastera. Ten człowiek chcę Cię zniszczyć. Widzi jak dobrą robotę wykonujesz tutaj w Gdańsku. Nie wiem czy wiesz, ale jest wielkim fanem Arki.
- Wiem.
- To dobrze. Szuka na Ciebie czegoś. Chce Cię skompromitować w oczach piłkarzy, kibiców, dziennikarzy. Wiem, że twój Prezes popiera Cię i również nie ufa Masterowi, ale on może Cię nie uratować.
- Po co mi to mówisz?
- Chcę Cię ostrzec. Życie płata różne, przykre figle. Kiedy wyjechałeś z Warszawy zmarła moja żona. Chcę teraz choć trochę odkupić swoje winy. Wiem, ze nie chcesz mnie znać i masz rację, lecz tym razem z własnej woli chcę Ci pomóc.
- Nie wierze Ci!! Znowu coś szykujesz!! Próbujesz mnie wciągnąć w swoje gierki!! – zacząłem krzyczeć.
- Spokojnie Puco. Nie krzycz. Już odchodzę. Pamiętaj, że musisz się mieć na baczności! Master wciąż czeka na twoje potknięcie. Jeden, dwa błędy i możesz się pożegnać z karierą. Sprawa jest delikatna. Będę w Gdańsku dopóki ten człowiek nie da Ci spokoju. Będę twoim aniołem stróżem, abyś mi wybaczył to co zaszło w przeszłości między nami.
- Nigdy!! Zapamiętaj sobie!! Nigdy!! – wciąż krzyczałem.
- Żegnaj Puco i uważaj na siebie. Aha i na przyszłość polecam „Komandosy” są dużo lepsze! Do zobaczenia – odszedł w uliczkę między drzewa. Jeszcze chwilę widziałem jego sylwetkę, a później zniknął zupełnie. Otaczała mnie ciemność. Jedyna latarnia świecąca w okolicy nie dawała duzego światła.

Byłem w szoku po tej rozmowie. Szybko wstałem. Byłem prawie trzeźwy. Szybko dotarłem do domu, bo park znajdował się w okolicach naszego mieszkania. Klaudia już leżała w łóżku. Gdy położyłem się obok niej i chciałem pocałować to szybko odwróciła się plecami i zasnęła. Ja sam leżałem jeszcze kilkanaście minut. Zasnąłem z dziwnym uczuciem wymieszania zaskoczenia z zadowoleniem.




**



Tym razem graliśmy u siebie. Mecz z Podbeskidziem miał być spacerkiem. Jedyną zmianą w [link widoczny dla zalogowanych] był powrót do drużyny Kawy. Ze składu wygryzł Gilcimara. Tym razem pogoda dopisała. Było chłodno, lecz sucho. Mecz rozpoczął się od naszych ataków. Już na początku chcieliśmy zgnieść rywala i ustawić mecz. Udało się!! 9 minuta i Gregorek po indywidualnej akcji strzela gola!! Cudowna akcja naszego najlepszego napastnika!! Wielkie brawa!! Mimo naszej przewagi nic na boisku się nie działo. Słabo wypadł Kawa, a i pomoc nie kwapiła się z jakimiś udanymi podaniami, otwierającymi drogę do bramki. Pierwsza połowa była nudna i gdyby nie gol Gregorka można by było napisać, ze nic się działo. W drugiej połowie to rywale mieli dwie okazje do zdobycia gola, ale wciąż świetne w bramce spisywał się Bąk. Zmieniłem słabego Kawe wprowadzając Króla. Znowu nic się nie działo. Słaba gra naszej drużyny. W końcówce ładnym podaniem w koncu popisał się Jackiewicz i Król znalazł lukę między lewym słupkiem, a bramkarzem i zdobył gola!! 2:0!! Do końca meczu spokojnie rozgrywaliśmy piłkę. Kolejne zwycięstwo, choć to nie przyszło nam łatwo. Graliśmy słabo i niemrawo. Pomoc za mało biegała, a napastnicy ruchliwością dorównywali słoniowi w czasie kapieli błotnych. Zwycięstwo to jednak zwycięstwo!!




Post został pochwalony 0 razy
Panienka_Kochajaca_Sport


Dołączył: 27 Gru 2005
Posty: 1671
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Trójmiasto
spacer
Zobacz profil autora
Post Temat postu:
Nieeeeeee no.... Master kibicem Arki Razz Teraz to już przesadziłeś Razz

Post został pochwalony 0 razy
Wyświetl posty z ostatnich:   
.
.
.
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Fani piłki nożnej! Strona Główna » Menedżery internetowe i gry piłkarskie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB - Copyright © 2002-2004 the phpBB Group

JustFooty Theme v1.02 (readme) by Jakob Persson / Tesseract Media (copyright © 2004-2005 Jakob Persson)
In cooperation with BeautifulGame.net, forumthemes.org and bbstyles.net
.
. . .