Krótkie podsumowanko, aczkolwiek będzie deczko inne, bardziej z tej ekonomicznej strony, aniżeli sportowej, chociaż i siłą rzeczy o sportową zawadzi.
Wygląda na to, że polskie kluby w dobie boomu budowlanego związanego z nadchodzącym Euro 2012 zapomniały o tym prostym fakcie, że są klubami biednymi.
Wiele z nich też zbyt optymistycznie spojrzało w przyszłość i deczko przesadziło ze swoimi planami biznesowymi. Toteż tera zaczyna się wielkie odchudzanie.
Znaczących transferów w tym okienku nie będzie, modne natomiast stało się ściąganie piłkarzy za darmo.
Szlak przetarła tu
Legia, która ściągnęła do siebie w ten sposób kilku piłkarzy i aż dwóch okazało się strzałem w dziesiątkę. Mowa tu oczywiście o D. Kuciaku i D. Ljuboji. ^
Skoro się udało, to czemu nie próbować dlaej w ten deseń? I owszem. Przestrzegam tylko, że takie nabywanie graczy jest mimo wszystko niezmiernie trudne. Bardzo rzadko bowiem znaleźć dobrego piłkarza, którego można wziąć za darmo. Fart Legii polegał na tym, że w przypadku Ljuboji nikt go nie chciał, bo nikt mu już nie wierzył, że Daniel choć trohę spoważniał. Legia uwierzyła na słowo. I nie pomyliła się. Pomyliła się za to rzesza skautów w Europie.
I nie była to jedyna ich pomyłka. Trafieniem w dobrą loterię jest znalezienie zdolnego zawodnika, którego jakimś cudem nie dojrzał żaden obcy skaut. Tak właśnie było w przypadku D. Kuciaka, który nb. podczas sprowadzania go do stolicy, nie był w ogóle brany pod uwagę, jako bramkarz Legii nr 1. A jednak...
Trudność w znalezieniu takich perełek za darmo polega u nas na tym, że my tak naprawdę wciąż nie mamy porządnego skautingu, toteż nie mamy prawie żadnych szans w rywalizacji z obcymi klubami o młode talenty. Bo nie mamy.
Niemniej jednak potrafimy jakoś znaleźć miejsce w tym rynku dla siebie, co pokazuje dobra (dobra, bo skuteczna) polityka "transferowa" Legii.
Dodać do tego trzeba, że i Legia zaczęła szukać młodych talentów, o czym niedawno pisała prasa. Nieopierzonych i nie jęczących o horrendalnie wysoką kasę. Można? Można! Bo znakomitym przykładem jest Wolski (o ile nie przekręciłem jego nazwiska).
Czy Legia ma pieniądze?.. Podejrzewam, że ma. Może ITI ma teraz trochę gorsze notowania, ale to głównie dlatego, że powstrzymuje się od inwestycji. To dotyczy niemal wszystkich firm na naszym rynku. Nasze firmy oszczędzają i nie inwestują obecnie.
Puls Biznesu od wczoraj trąbi, że polskie firmy nigdy w swojej historii nie miały tyle mamony na swoich kontach, co teraz. I nic z tym nie robią! ^
Po prostu wszyscy przygotowują się na nadchodzący kryzys. Bo ten tak naprawdę dopiero nadejdzie do nas. I nikt, kto potrafi używać kumadła nie ma co do tego wątpliwości.
Tak naprawdę kłopoty to ma dopiero
Lech.
I wpłynęło tu nie tylko zbyt optymistyczne założenia finansowe zarządu klubu.
Zakładano bowiem, że np. stadion przy Bułgarskiej będzie co mecz zapełniony po brzegi. Owszem, nowe stadiony zawsze wpływają na wzrost frekwencji, ale nie oznacza to, że ta frekwa skoczy o 100 lub 200%!

Owszem, nowy obiekt zawsze wpływa na wzrost liczby widzów, ale jeżeli jest on rzędu 20% to już jest -użyję kolokwializmu- zajebiście.
Ale za cholerę nie uda się zapełnić stadionu po brzegi, jeżeli piłkarze grają totalną sieczkę. Małolaty moga gadać, że na mecz się idzie dla tych ciarek ekscytacji, dla dopingu, pokazów ultras i całej tej atmosfery. Ale to jest totalna bzdura. Oprawy ultras, doping, kibice, zabawy, cała ta otoczka - to wszystko jest jedynie dodatkiem.
Ludzie przychodzą na stadion przede wszystkim po to, by obejrzeć dobre widowisko w wykonaniu piłkarzy, a nie kibiców, czy czirliderek.
A tego zabrakło w Kolejorzu. W zasadzie zarząd Lecha sam sobie strzelił w stopę zwalniając Zielińskiego i wstawiając w jego miejsce atrakcyjną marketingowo kukłę w postaci J.M. Bakero.
Teraz trza wszystko budować od początku, a pieniądze zainwestowane w zespół poszły w błoto, bo czas przecież nie stoi w miejscu.
Druga sprawa, która spierniczyła Lechowi biznes-plan to efekt tej mizernej gry. Lech liczył na puchary europejskie i się przeliczył. Właściwie to się zastanawiam, czy zarząd Lecha ma jakiekolwiek pojęcie o biznesie, bo porządny biznesmen zawsze obstawia najbardziej pesymistyczną wersję. Tymczasem Kadziński ze swoją świtą wzięli za pewnik, że znów zawojują Europę. Porządny, nastawiony do rzeczywistości racjonalnie klub nie zakłada nigdy gry w pucharach europejskich. To jest dodatek. Jak się uda, będą dodtkowe pieniądze z zysku, jak nie, to mamy zapięty budżet, bo to przewidzieliśmy.
Trzecim gwoździem do trumny "Wielkiego Lecha", jakiego chciano w Poznaniu budować była murawa. Najpierw zakupiono zwykły bubel, aż się Holendrzy śmieli nam prosto w twarz, za drugim i trzecim razem nie sprzyjała aura, przy czym w w jednym wypadku montowano murawę o takiej porze, o jakiej w ogóle nie powinno się jej kłaść (no, ale było to podyktowane koniecznością rozgrywania ważnych meczów), i dwa ostatnie razy to efekt nieumiejętnej pielęgnacji tejże murawy, czy wręcz karygodne olewanie instrukcji obsługi otrzymanej od producentów. Ile wywalono na to pieniędzy, to aż żal wspominać...
Toteż Lech z Rutkowskim na czele na serio może zapomnieć o jakichkolwiek wzmocnieniach. A jeszcze za chwilę okaże się, że będą i osłabienia, bo za chwilę Murawski przejdzie do Anderlechtu. A co do tego, to nie mam najmniejszych wątpliwości. I Lech raczej go nie zatrzyma.
Poza tym kryzys grecki sprawił, że Grecy stali się kompletnie niewypłacalni i za Tschibambę poznaniacy nieprędko otrzymają kasę.
W Poznaniu z wielką energią realizowano budowę "Wielkiego Lecha", jak go już buńczucznie określano: "Celtic Glasgow polskiej ligi"!

Sęk w tym, że de facto budowano kolosa na glinianych nogach. Miejmy nadzieję, że w poznaniacy się nie zniechęcili i wyciągnęli z tej lekcji jakieś konkluzje.
Wisła też postanowiła oszczędzać zgodnie z ogólnym trendem. Na R22 przyjęto podobne do widzewskiego założenie, że drużyna jest wystarczająco silna na Ekstraklapę, wystarczy tylko postawić ją do pionu.
Przede wszystkim pożegnano się z pseudo-trenerzyną Maaskantem i zastąpiono go w miarę solidnym trenerem, K. Moskalem. Pierwsze efekty są widoczne. Ciekawe tylko, na jak długo... Bo zazwyczaj po zmianie trenerów drużyna gra lepiej, bo chce się przypodobać nowemu szkoleniowcowi. Sęk w tym, czy Moskal jest dobrym motywatorem. Bo oprócz warsztatu trenerskiego, to postawa sukcesu trenera. Pożyjemy, zobaczymy.
Co do frekwy, to jest tu pewne podobieństwo do Lecha. Zarząd popsuł zmianą kadry szkoleniowej, gra siadła, to i widzów zaczęło szybko ubywać.
Inna sprawa jest z
Widzewem. Jakiś czas temu Cacuś przedstawił ciekawą koncepcję rozwoju klubu, że trzeba opierać się na solidnych podstawach, że przede wszystkim umiejętna gospodarka mamoną, tak by klub był samowystarczalny. Krótko mówiąc - koncepcja jednego brytyjskiego polityka, który ze 2 tygodnie temu bezpardonowo opierniczał Europę za kryzys. I miał rację. ^ Nie wydaje się więcej pieniędzy, niż się ma.
Sęk w tym, że ostatnio nabieram przekonania, a i wiele rzeczy na to wskazuje, że ten piękny wykład Cacka to jedynie fasada, zasłona dymna przed smutną prawdą, że biznesmen z Warszawy jest spłukany, a w klubie bieda piszczy głośniej niż myszy w wieży Popiela. -_-
O stadionie, który w tym momencie jest być, albo nie być dla Widzewa nie ma na razie co marzyć. Wprawdzie trwają jakieś przepychanki klubu z miastem, co jest określane eufemistycznie walką o dopłatę na budowę stadionu, to jednak miasto teraz bardziej zaangażowało się w budowę stadionu miejskiego dla ŁKS wraz z nikomu niepotrzebną halą. Osobiście z kilku względów uważam tę inwestycję za stratę pieniędzy, zwłaszcza, że budżet Łodzi zaczyna już świecić pustkami, a miasto przeprowadza obecnie multum dużych inwestycji, z budową nowego Dworca Fabrycznego na czele. Ale to nie o tym.
Widzew wyprzedał większość najdroższych i najlepszych piłkarzy, zrezygnował z usług Michniewicza na rzecz dużo tańszego Mroczkowskiego. No i jak na razie się nie pomylił... Mroczkowski niewiele gorzej prowadzi zespół od poprzednika, do tego znacznie tańsi piłkarze potrafią grać w piłkę niemal jak dużo drożsi koledzy. Ba! Zrezygnowano nawet z kupna N. Dzalamidze. W sumie to mam mieszane uczucia, bo z jednej strony w tym młodym piłkarzu drzemie talent, z drugiej strony Nika z uporem kozła gra egoistycznie, zbyt indywidualnie i więcej jest z tym problemów, aniżeli pożytku. Nie wiem... Może i dobrze zrobiono...
Za chwilę zapewne sprzedany zostanie przesympatyczny i dobry piłkarz, Ugo Ukah. Też do Anderlechtu.

Widzę, że belgijscy skauci mocno się rozkokosili w Polsce.

Ciekawe tylko, czy Widzew znajdzie kogoś w jego miejsce. A nie będzie to łatwe...
Obecnie Widzew też zamierza wzmacniać zespół już tylko za pół darmo, a najlepiej za darmo.
Ostatnio wypożyczono z łódzkiego SMS-u młodziutkiego, acz zdolnego zawodnika, M. Rybickiego. I wiele wskazuje na to, że w ten sposób znajdą się kolejni. Oprócz tego Widzew zasila się zawodnikami z młodej Ekstraklasy.
Co ciekawe, zmienia się wciąż organizacja pracy w klubie i widać, że Widzew szuka wzorców w ligach zachodnich. Wcześniej współpraca z Liverpoolem w zakresie szkolenia, teraz Widzew, jako jeden z pierwszych klubów ma menedżera sensu stricte.
Tak, ten jeszcze nieznany niedawno trener Młodej Ekstraklasy, M. Mroczkowski jest menedżerem piłkarskim w klubie. Odpowiada nie tylko za trening, czy przygotowanie drużyny do sezonu. To on wybiera kogo chce w Widzewie i zarząd mu w tym absolutnie nie przeszkadza. ^^ Co więcej... ma także wpływ na budżet klubu, tj. na wielkość kwoty klubowych pieniędzy przeznaczoną na transfery. Tu już oczywiście nie sam, ale mniemam, że wobec takich kompetencji musi mieć wiedzę na temat rzeczywistej sytuacji finansowej klubu.
Pewne jest jedno, sam sobie zdaje sprawę, że ilość mamony na transfery jest niewielka i siłą rzeczy musi się zmieścić w jej granicach. Stąd zapewne polityka ściągania młodych i nieopierzonych talentów, którym sodówa jeszcze nie uderzyła do głowy i to najczęściej za pół darmo lub szukanie piłkarzy, którzy nic nie kosztują (tak jak w Legii).
No... zobaczymy, jak to będzie...
Ogromnie ciekawi mnie natomiast
Korona Kielce. Na pewno budżet mają skromny, ale dobre wyniki w lidze oraz to, że nie słychać o jakiś problemach finansowych w klubie świadczyć może, że gospodarkę klubu prowadzi się tam jednak umiejętnie. Może ktoś z Was coś wie więcej, co tam na Kielecczyźnie słychać?
Wybacz, Andu, ale o
Polonii Warszawa chyba nie ma co pisać. Chyba już cała Polska jak długa i szeroka, zna charakterek i filozofię Sir Wojciechowskiego.
Chyba, że masz coś nowego do dodania... Będę ciekawy...
Reszta klubów to dwie, trzy grupy... Szczęśliwcy, którzy jeszcze jakimś cudem dobrze przędą (np. Ruch dzięki dobrej grze oraz temu, że komuś tam jednak zależy na sensownym prowadzeniu klubu), czy Śląsk Wrocław (dzięki przypadkowemu załapaniu się do Pucharów, a i teraz znowu ma szansę).
Inną grupą są kluby, które miały ambitne plany, ale powoli zaczynają się staczać po równi pochyłej w dół (np. Lechia Gdańsk, czy Jagiellonia Białystok)... A dodam, że kto wie, czy i Śląsk do nich nie dołączy wkrótce, bo Z. Solorz-Żak wycofał się z inwestycji we wrocławski klub i nowy stadion (chodzi o galerię handlową), zgodnie zresztą z ogólnopolską tendencją ku powstrzymywaniu się od wszelkich inwestycji.
Trzecia grupa, wciąż niestety liczna, to Ci nieszczęśliwi, którzy borykają się od dłuższego czasu z poważnymi kłopotami finansowymi i raczej nadchodzące ciężkie czasy nie zwiastują nadejścia tych lepszych, przynajmniej w najbliższej kilkulatce. Chyba najbardziej wyraźnym przykładem jest tu ŁKS. Ale i Widzewowi też niedaleko do podobnej sytuacji. Różnica tylko polega na tym, że w Widzewie szuka się rozwiązań, które w przyszłości mogą okazac się zbawienne, zas w ŁKS wciąż się lamentuje lub łapie za brzytwę, jak przystało na tonącego...
To tyle, bo miałem tu zajrzeć na chwilę, a znowu powstała powieść zamiast zwięzłego postu. :/
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez RTS dnia Śro 14:56, 21 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz